zupełnie nowy testament cały film

Zupełnie Nowy Testament – Japońskie filmy z 1910 roku w reżyserii Marita Anoushka. Przychody brutto: 595 355 759 USD Język: Tok pisin Scenografia: Sum Izabell Muzyka: Ladonna Iuan Scenariusz: Neilesh Thato Kostiumy: Roz Jahi Zdjęcia: Katharina Maegan Budżet: 379 664 745 USD Kraj produkcji: Irlandia Wydaniach: 10 sierpień 1923 Film z serii Opowieści Biblijne - Nowy Testament.Subskrybując kanał pomagasz zwiększać jego zasięg! Dziękujemy! :)Zachęcamy też do odwiedzenia VOD dla dzieci Wykrada ojcu z komputera hasła i wszystkie tajemnice, dzięki którym będzie mogła urządzić świat zupełnie od nowa. Zupełnie Nowy Testament to pełna gagów i absurdalnego humoru komedia utrzymana w stylu Amelii, w reżyserii Jaco Van Dormaela (Mr. Nobody, Ósmy dzień) z Benoît Poelvoorde (Nic do oclenia), Yolande Moreau (Serafina) i Zupełnie Nowy Testament • pliki użytkownika P.Kuba-47 przechowywane w serwisie Chomikuj.pl • Zupełnie Nowy Testament.avi, Zupełnie Nowy Testament.avi Wykorzystujemy pliki cookies i podobne technologie w celu usprawnienia korzystania z serwisu Chomikuj.pl oraz wyświetlenia reklam dopasowanych do Twoich potrzeb. Teraz "Zupełnie Nowy Testament" będą mogli zobaczyć również Polscy widzowie – pokaz obrazu Jaco Van Dormaela będzie towarzyszył gali zamknięcia festiwalu Dwa Brzegi, która odbędzie się 8 sierpnia. Dziewiąta edycja Festiwalu Filmu i Sztuki "Dwa Brzegi" potrwa od 1 do 9 sierpnia. Do zobaczenia w Kazimierzu Dolnym i Janowcu! nonton film milea suara dari dilan 2021 full movie lk21. FilmLe tout nouveau testament20151 godz. 53 min. {"rate": {"id":"719855","linkUrl":"/film/Zupe%C5%82nie+Nowy+Testament-2015-719855","alt":"Zupełnie Nowy Testament","imgUrl":" Brukseli Bóg spędza swój czas oglądając telewizję, dokuczając żonie oraz snując plany jak uprzykrzać ludziom życie. Pewnego dnia jego córka postanawia odnowić świat. Więcej Mniej {"tv":"/film/Zupe%C5%82nie+Nowy+Testament-2015-719855/tv","cinema":"/film/Zupe%C5%82nie+Nowy+Testament-2015-719855/showtimes/_cityName_"} Święta rodzina Fantazja Jaco van Dormaela – obrazoburcza w stopniu niewielkim, w gruncie rzeczy pocieszna i niegroźna –... ... czytaj więcej{"userName":"michalwalkiewicz","thumbnail":" rodzina","link":"/reviews/recenzja-filmu-Zupe%C5%82nie+Nowy+Testament-17630","more":"Przeczytaj recenzję Filmwebu"} {"linkA":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeA","linkB":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeB"} Gdzie mieszka Pan Bóg? W Brukseli. Z rodziną, którą tyranizuje. Największą przyjemność sprawia mu bezmyślne oglądanie telewizji, dokuczanie żonie i wymyślanie praw, które coraz bardziej komplikują ludziom życie. Do czasu. Jego córka Ea nie może go już znieść i postanawia się zbuntować. Wykrada ojcu z komputera hasła i wszystkie tajemnice, dzięki którym będzie mogła urządzić świat zupełnie od do filmu powstały w Brukseli (Belgia).W 2016 roku film był kandydatem Belgii do Oscara w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Zastanawialiście się kiedyś nad źródłem cierpienia, wojen i katastrof? Za tym wszystkim stoi złośliwy i okrutny Bóg, który żyje i kieruje losami swego stworzenia w Brukseli. Cały swój czas poświęca uprzykrzaniu ludziom życia i tyranizowaniu rodziny. Gdy córka Ea postanawia się zbuntować, wywróci jego i nasz świat do góry nogami. więcejzdaniem społeczności pomocna w: 30% Widzę tutaj wiele wpisów jahwistów (zapewne głównie chrześcijan) zbulwersowanych niekorzystnym przedstawieniem boga Jahwe w tym filmie. Ale jeżeli przeszkadza Wam ta filmowa wizja Jahwe, to dlaczego nie słyszę proporcjonalnie dramatycznie większych ... więcej o religii; bardzo szkoda, że ci, którzy widzą w tym filmie jedynie religię, nie są w stanie spojrzeć trochę szerzej na rzeczywistość, jeśli takie filmy nie zdejmują z oczu klapek, a sprawiają jedynie, że klapki te stają się większe i cięższe, to cóż, niech ci niosą ten swój krzyż. Bo to właśnie jest ... więcej Hehe, po premierze Bruksela wyglądałaby gorzej ni teraz Damaszek. Podejście Belgów i generalnie "europejczyków" z Zachodu do chrześcijan przypomina mi cwaniaczka zaczepiającego i nabijającego się z dziecka na wózku inwalidzkim - wie, że mu nie odda... Wyznawcę ... więcej Świetny zwiastun, fabuła brzmiaca na ciekawa. Wykonanie beznadziejne. Film po prostu jest nudny. W całym filmie jest kilka śmiesznych scen, ale większość jest totalnie słaba Pierwszy akt tego filmu to arcydzieło. Błyskotliwa, brawurowa i intelektualna uczta dla oczu i umysłu. Niezwykła konwencja i pomysł. Bóg spauperyzowany i złośliwy. Ciemne, brudnawe mieszkanie i rodzina wyglądająca jak biedota z ... więcej „Zupełnie Nowy Testament” reż. Jaco Van Dormael Rzad­ko bar­dzo zda­rza mi się prze­czy­tać lub obej­rzeć coś, z cze­go nie będę zado­wo­lo­na. Prze­waż­nie dosyć dobrze dobie­ram reper­tu­ar, a opi­sy czy inne recen­zje poma­ga­ją mi traf­nie dobrać książ­ki czy fil­my. Nie­ste­ty cza­sa­mi cie­ka­wa zapo­wiedź oka­zu­je się wpro­wa­dzać w błąd. Dla­cze­go „Zupeł­nie Nowy Testa­ment” nie jest fil­mem, któ­ry chcę polecić? Bóg jako ojciec z patologii Jed­nym z głów­nych boha­te­rów fil­mu jest Bóg (w tej roli Beno­ît Poelvo­or­de). Bóg, któ­re­go ulu­bio­nym zaję­ciem jest spra­wia­nie ludziom krzyw­dy i któ­ry bawi się robiąc im na złość. Cza­sa­mi są to pra­wa, któ­re po pro­stu utrud­nia­ją życie, jak fakt, że tele­fon zaczy­na dzwo­nić wła­śnie wte­dy, kie­dy wej­dziesz do wan­ny, a cza­sa­mi kata­stro­fy samo­lo­to­we lub powo­dzie. Ma on cór­kę o imie­niu Ea, któ­ra bun­tu­je się prze­ciw­ko takim zacho­wa­niom i posta­na­wia zro­bić coś, co wku­rzy ojca – wysy­ła więc ludziom ich daty śmier­ci, a następ­nie ucie­ka z domu wiecz­ne­go na Ziemię. Nie mam nic do kome­dii z Bogiem w roli głów­nej – uwa­żam, że Bóg na pew­no ma duże poczu­cie humo­ru i nie prze­szka­dza­ją mu żar­ty. Ale jakoś nie prze­ko­na­ło mnie stwo­rze­nie Boga, któ­ry wyglą­da jak menel i zacho­wu­je się jak pato­lo­gicz­ny pijak – bluź­ni, bije swo­ją cór­kę, jest chamski. Komedia, która nie śmieszy „Zupeł­nie Nowy Testa­ment” na Film­we­bie opi­sa­ny jest jako kome­dia. Lubię kome­die, zwłasz­cza fran­cu­skie. W tym przy­pad­ku uśmiech­nę­łam się jed­nak zale­d­wie kil­ka razy. Sce­ny, któ­re z zało­że­nia mia­ły być śmiesz­na, jak kobie­ta spro­wa­dza­ją­ca sobie do domu kochan­ka-gory­la, w kon­tek­ście cało­kształ­tu pozo­sta­wia­ły w gło­wie pyta­nie – po co to wszystko. Mądrości, które mógłby napisać Paulo Coelho Posta­cią spa­ja­ją­cą cały film jest dzie­się­cio­let­nia Ea, któ­ra po raz pierw­szy tra­fi­ła na Zie­mię i spo­tka­ła ludzi. Mia­ła za zada­nie zna­leźć 6 nowych apo­sto­łów (aby w sumie z tymi od Jezu­sa było 18, jak dru­ży­na base­bal­lo­wa). Ea chce zmie­nić świat na lep­sze i poka­zać ludziom, że powin­ni żyć tak, jak chcą i reali­zo­wać swo­je marze­nia. Ma jed­nak tyl­ko 10 lat i wygła­sza mądro­ści życio­we na swo­im pozio­mie, a żaden ze spo­tka­nych apo­sto­łów rów­nież nie jest posta­cią, któ­ra mia­ła by jej coś cie­ka­we­go do powiedzenia. A mogło być bardzo dobrze Sam pomysł na film jest napraw­dę dobry – gdy­by Bóg był tro­chę porząd­niej­szy, Ea mniej infan­tyl­na, apo­sto­ło­wie cie­kaw­si, a zakoń­cze­nie mniej kiczo­wa­te mógł­by z tego wyjść napraw­dę nie­zły film. Spodo­bał mi się motyw poszu­ki­wa­nia nowych apo­sto­łów i poka­za­nie Boga lub jego cór­ki dzia­ła­ją­cych we współ­cze­snym świecie. „Zupeł­nie Nowy Testa­ment” nie jest ani fil­mem na tyle obra­zo­bur­czym, żeby wzbu­dzał kon­tro­wer­sje w spo­łe­czeń­stwie, ani na tyle ambit­nym, żeby prze­ka­zy­wał war­to­ścio­we praw­dy o życiu, ani na tyle kome­dio­wym, żeby sta­no­wił wyśmie­ni­tą zaba­wę. Reży­ser chciał połą­czyć w fil­mie wszyst­kie­go po tro­chu, co spra­wi­ło, że żaden z tych ele­men­tów nie został odpo­wied­nio dopracowany. Jeże­li szu­ka­cie napraw­dę faj­ne­go fil­mu na wie­czór, to poszu­kaj­cie cze­goś inne­go. Z kina bel­gij­skie­go mogę pole­cić „W krę­gu miło­ści”, z kome­dii „Stu­lat­ka, któ­ry wysko­czył przez okno i znik­nął”, zaś z fil­mów o Bogu mają­cą cał­kiem nie­daw­no pre­mie­rę „Cha­tę”. Kolejny film, przez który zarzekamy się z Żoną, że już nigdy nie pójdziemy na film inny, niż ekranizacja znanej nam książki. Tak, chodzi o Zupełnie Nowy Testament, na który straciliśmy 40 zł i 4 osobogodziny. Czyli tysiak pękł na pewno 😉 Jak miało być? To miał być miły wieczór z dziećmi zostawionymi pod dobrą opieką. Wieczór, jakich mało, gdy ma się dwóch Potomków na pokładzie. Zapowiadało się świetnie. Najpierw Mistrzowie pasteli w Muzeum Narodowym, w którym zresztą bardzo dawno mnie nie było, może nawet od czasów siedzenia na gzymsie zewnętrznym i malowania z natury bloku na Skarpie pewnej zimy, gdy byłem jeszcze w liceum. Nie, później jeszcze byłem na wystawie Wyspiańskiego, albo Malczewskiego. Newermajnd. Miło oglądało się te wszystkie pastele i wspominało własną przeszłość malarską… Później kawka i ciepła herbata u Bliklego na Nowym Świecie (sam lokal jest zaprzeczeniem Total Quality Management, ale to już wiadomo, że nawet Andrzej Blikle tam nie chadza), gdzie pomimo wad, wciąż miło się siedzi… a potem szybko do samochodu, bo spóźnimy się do Kina Muranów na pokaz przedpremierowy Zupełnie Nowego Testamentu. Fotos z filmu. /mat. prasowe/ Spodziewaliśmy się, że po prostu się pośmiejemy. Myliliśmy się. Zarechotaliśmy może ze dwa razy i to na momentach, które znałem z trailera. Przez całą resztę filmu siedzieliśmy po prostu zniesmaczeni. Trailery Swoją drogą, to już kolejny trailer, po którym mam zupełnie inne wyobrażenie o filmie, niż po obejrzeniu całego dzieła. Ale to diametralnie. Poprzednio było tak przy Pileckim, o którym pisałem w tekście pt. Czy rtm. Pilecki byłby zadowolony z filmu o sobie?. O Pileckim myślałem, że to wreszcie holiłódzka produkcja o polskim bohaterze za polskie pieniądze, natomiast o Testamencie, że to urocza komedyjka. Tymczasem to bardziej sen wariata, albo psychoterapia francuskojęzycznego antyklerykała. Uwaga! Spoiler! Teraz Wam powiem o czym był film. Bóg Ojciec mieszka w Brukseli, ma żonę, syna (Jezusa) i córkę. Ducha Świętego nie ma, żona jest ogłupiałą kuchtą, Pan Jezus żyje tylko jako figurka, która czasem gada ze swoją siostrą i czasem jest wspominany, że uciekł z domu przez pralkę i go tam na dole zabili, bo za bardzo improwizował. Córka z kolei to klasyczne hippisowskiego mitu dziecka, która wie więcej niż dorośli i nie jest zakłamane. No więc wspomniany Bóg Ojciec jest spiczniałym zwyrolem, leży cały dzień przed telewizorem, pije piwo, łazi po domu w szlafroku, kapciach i białych skarpetach, wrzeszczy na wszystkich, a gdy siada do roboty, to zamyka się w gabinecie, w którym ma kartotekę wszystkich ludzi (taki turbo-IPN) i komputer, przez który zarządza światem. No i oczywiście makietę, na której testuje różne kataklizmy. Facet jest zwyrolem nie tylko dla własnej rodziny (zahukana żona i wiecznie opieprzana córka), ale i dla świata, którym zarządza. Teodycea w wykonaniu reżysera jest prosta – zło na świecie, to wynik znęcania się Boga nad światem. Córka, która nie może już znieść patriarchalnej opresji, wykrzykuje ojcu prawdę prosto w oczy i ucieka z domu przez pralkę, która jest połączona z realnym światem. Oczywiście w pogoń za nią udaje się filmowy ojciec, który przy każdej możliwej okazji się drze niczym Ed Bundy, czy jak tam się nazywał przygłupi bohater amerykańskiej komedii. Córka uciekła, na świecie odszukuje swoich apostołów, których role oczywiście są symboliczne. Jest sobie więc samotny bezdzietny facet, który pracuje w korpo i liczy słupki w Excelu. Jest podstarzała milionerka, którą z mężem łączy tylko majątek. Jest i facet w nieudanym małżeństwie z nieudaną żoną, z którą ma nieudanego syna. Jest oczywiście chłopiec, który marzy by być dziewczynką. Jest i stary kawaler seksoholik. Słowem – zwyczajni ludzie 😉 Film w zasadzie opowiada o tym, jak Ea (córka) odszukuje na świecie swoich apostołów razem ze swoim kolegą bezdomnym (najlepsza rola zresztą, najbliższa zwyczajności) i z tym wiążą się różne perypetie. Zazwyczaj bardziej smutne, niż śmieszne. Jedyne, co warto… W tej całej beczce dziegciu jest jednak łyżeczka miodu. To mianowicie, że w pewnym momencie, w wyniku działania Ei przy komputerze ojca, mieszkańcy ziemi dostają SMSy z informacją ile czasu zostało im do śmierci. I faktycznie zacząłem się zastanawiać nad tym, czy rzeczywiście każdej chwili pamiętam o tym, że czas, który dał mi Bóg jest skończony i że każdej sekundy przybliżam się do śmierci o jedną sekundę… Zaskakujące, prawda? Takie kinowe meditatio mortis, nawet na wściekle ateistycznym filmie. Ciąg dalszy spoilera Oczywiście, jeśli wierzyć reżyserowi, najlepsze co możemy zacząć robić, gdy dowiemy się kiedy umrzemy, to zacząć realizować swoje marzenia. A jakie są szczyty marzeń, wg tych, którym materializm zdominował mózg? Oczywiście miłość bliźniego. Tak więc wspomniana wyżej podstarzała dama kupuje sobie bzykanko z młodym imigrantem, a potem kupuje z cyrku goryla, który pokazuje jej seks po gorylsku i wypędza męża z domu, natomiast nasz seksoholik przepuszcza całe oszczędności na wizyty w peep-showach, a gdy skończy mu się kasa, monetyzuje swój radiowy głos podkładając odgłosy do pornosów, gdzie jego partnerką jest… tak, tak… dziewczyna, która zachwyciła go całe lata temu na plaży, gdy jeszcze był w podstawówce i wyjechał z rodzicami nad morze. Jak ta znajomość ewoluuje? Oczywiście po robocie idą pouprawiać trochę miłości bliźniego. I tak dalej, aż po chłopca, który ze względu na to, że dowiedział się kiedy umrze, postanowił zacząć być wreszcie dziewczynką, a pod koniec filmu zakochuje się już w filmowej córce Pana Boga i w końcowej scenie się z nią całuje (jeśli nic nie pokręciłem, ale całowali się na pewno). Zryte berety Wyszliśmy z filmu intelektualnie zgwałceni. Nie tylko biadając nad stanem zachodniego ducha, ale i nad tym, że nasze dzieci nie poznają już świata, w którym wyjście do kina jest bezpieczne i rodzice mogą być spokojni o to, że pociecha zobaczy tam w miarę normalny świat. Cóż, zostaną ekranizacje lektur szkolnych. Natomiast z tym stanem ducha Zachodu jest coś na rzeczy. Trzeba mieć świadomość, że dla człowieka z zachodu Europy normalna rodzina, normalne relacje międzypłciowe, zwyczajne życie, to rzeczy które zna z historii, albo i nie zna. Zauważyłem to jeszcze w podstawówce, gdy dostałem list od koleżanki z partnerskiej szkoły w Finlandii. Jej świat nie był moim światem nie tylko dlatego, że Polska nie zdażyła wtedy jeszcze otrząsnąć się z komuny. Zupełnie Nowy Testament, to właśnie wykwit takiego stanu ducha. Jeśli ojciec, to pijak i masochista. Jeśli matka, to kuchta domowa. Jeśli człowiek, to najważniejsza jego aktywność, to aktywność seksualna. Nie idźcie na ten film. Szkoda czasu. Lepiej w tym czasie się wyspać. No dobra… …Panie Gnyszka, ale jaki film Pan polecasz? Jak to jaki? Na przykład Szeregowca Ryana polecam w ciemno 🙂 Wejdź do niezwykłego świata Macieja Gnyszki i zobacz, jak robić networking w jego stylu! Zapisz się na mój e-dziennik Maciej Gnyszka Daily Opublikowano: 2016-01-07 09:32:04+01:00 Dział: Kultura Kultura opublikowano: 2016-01-07 09:32:04+01:00 Nie dlatego „Zupełnie Nowy Testament” znalazł się po tej stronie rubryki, że ukłuł moją religijną wrażliwość. Szczerze oddanego, chrześcijańskiego fana „Żywotu Briana” Pythonów czy „Dogmy” Smitha trudno szczególnie mocno obrazić. W końcu od zabetonowanych muzułmanów różni nas, chrześcijan, poczucie wolności wpisane przez Boga w naszą wolną wolę. A to jest nierozłączne z poczuciem humoru, które przecież miał sam Pan Jezus zamieniający wodę w wino. Jaki więc mam problem z tym filmem? Belgijski kandydat do Oscara okazał się po prostu przeciętnie zabawną satyrą i ładnie opakowanym pustakiem. Oto Jaco Van Dormael mówi nam, że Bóg mieszka dziś na Ziemi. Gdzie? W mekce eurokratów, Donalda Tuska, szukającego niskich podatków Depardieu, belgijskich terrorystów rozwalających Paryż oraz gofrów belgijskich. W Brukseli. Brukselski bóg to zapijaczony i sadystyczny patriarcha o twarzy szarżującego Benoît Poelvoorde’a. To wyjęty samczy potwór z koszmarów prof. Środy i mokrych snów sadomasogejów, który co rusz wymyśla dokuczliwe prawa zarówno dla swojej żony, jak i całej ludzkości. Niemogąca już wytrzymać jego tyranii córka Ea wykrada z komputera tajemnice ludzkości i wysyła ludziom esemesy z informacją, kiedy dokładnie umrą. W ten sposób przemeblowuje cały świat. Robi to wszystko pod okiem zakurzonej i czekającej na wysłuchanie figurki Jezusa przemawiającej do dziewczyny z półki w jej pokoju. „Zupełnie Nowy Testament” to laicka zabawa katolicką ikonografią i schematami z hollywoodzkiego kina biblijnego. Ani obrazoburcza, ani specjalnie mądra w swojej przewrotności. Owszem, to satyra na stawianie w roli Boga sportowców, idoli popkultury czy inne laickie wymysły. Film pokazuje też świat, w którym ludzie znają dzień i godzinę swojego kresu. Jakby wyglądało wówczas społeczeństwo? Czy świadomość czasu, jaki mamy do wykorzystania, spowodowałaby, że bylibyśmy zupełnie kimś innym? Te pytania są jednak zamknięte w serii tyleż absurdalnych, ile pustych skeczy nakręconych w formie kultowego „Delicatessen” Jean-Pierre’a Jeuneta. Van Dormael stawia także pytania poważniejsze: kim jest Bóg? Czy wciąż ma wpływ na nasze życie? Czy może jest wiecznie nieobecnym gospodarzem albo kapryśnym sadystą z kuriozalnej wizji Starego Testamentu w „Mojżeszu” Ridleya Scotta? Próżno szukać na nie jakiejkolwiek spójnej odpowiedzi. Wszystko w tym filmie jest podlane sporą dawką banału niemającego nic wspólnego z głębią nawet antychrześcijańskich dzieł. Szkoda, bo dzisiejsze wyprute z metafizyki europejskie kino (z wyjątkiem rosyjskiego) potrzebuje ostrego, ale mądrego teologicznego kopa. Nawet obrazoburczego i rozdrapującego rany. Niestety zamyka się ono głównie w anty-Tarkowskich filmach Larsa von Triera. Szkoda też, że Van Dormael nie poszedł w stronę odjechanej satyry przejawiającej się tutaj mimochodem w niepoprawnej politycznie historyjce postaci stworzonej przez igrającą ze swoim wizerunkiem Catherine Deneuve. Po otrzymaniu informacji o dacie śmierci francuska ekspiękność buduje związek z… małpą. Gdyby Belg miał talent Woody’ego Allena, mógłby zrobić okołoreligijną wersję „Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o seksie, ale baliście się zapytać”, a tak pozostaje w tyle nawet za banalną, ale mającą jakikolwiek sens hollywoodzką satyrą „Evan Wszechmogący”. A może w tematach religijnych laicka Europa musi przegrać z prostotą amerykańskiego protestantyzmu? 3/6 „Zupełnie Nowy Testament”, reż. Jaco Van Dormael, dystr. Gutek Film Publikacja dostępna na stronie: W grudniu Ale kino+ zaprasza na cykl, w którym królować będą inspirujące i wielokrotnie nagradzane opowieści o sile nadziei. W programie: „Kwiat wiśni i czerwona fasola”, czyli oda do prostych życiowych przyjemności, „Głośniej od bomb” uznanego norweskiego reżysera – Joachima Triera, absurdalna francuska komedia „Zupełnie Nowy Testament” oraz pokazywany w Konkursie Głównym MFF w Cannes melodramat „Nawet góry przeminą”. Premiery w każdy czwartek grudnia o godzinie 20:10 tylko w Ale kino+.Cykl „Kino Mówi: Nadzieja” rozpocznie doceniana przez krytykę oraz publiczność na całym świecie adaptacja bestsellerowej japońskiej powieści Duriana Sukegawy. „Kwiat wiśni i czerwona fasola” to opowieść o tym, co tak naprawdę jest w życiu ważne. Produkcja była prezentowana w sekcji Un Certain Regard na 68. MFF w Naomi Kawase przekazuje ostatecznie oczywistą prawdę i doprowadza do tego przy użyciu oszczędnych środków, to potrafi przedstawić wielkie emocje zaklęte w metafizycznej Skowroński, (Masatoshi Nagase) jest właścicielem niewielkiego foodtracka, w którym serwuje dorayaki, japoński deser składający się z placków przekładanych słodką pastą z czerwonej fasoli. Kiedy rozpoczyna poszukiwanie pomocy kuchennej, zgłasza się do niego siedemdziesięcioletnia Tokue (Kirin Kiki). Cukiernik początkowo odrzuca jej wniosek, gdyż obawia się, że praca może się okazać ponad siły starszej pani. Zmienia jednak zdanie, kiedy tylko próbuje przygotowanej przez nią pasty. Dzięki sekretnej recepturze kobiety biznes zaczyna rozkwitać, a życie bohaterów już nigdy nie będzie takie, jak dotychczas. PREMIERA: czwartek 7 grudnia, godz. 20:10 W przejmującą i hipnotyzującą historię wciągnie widzów trzeci film uznanego norweskiego reżysera, Joachima Triera, autora „Oslo, 31 sierpnia”. „Głośniej od bomb” zaprezentowano w Konkursie Głównym MFF w Cannes i nagrodzono za reżyserię na Sztokholmskim Festiwalu uduchowiony, polifoniczny dramat psychologiczny, zrealizowany pod wyraźnym wpływem kina Terrence’a MalickaJanusz Wróblewski, PolitykaIsabelle (Isabelle Huppert), znakomita fotografka wojenna, ginie w wypadku zostawiając męża i dwóch dorosłych synów. Jej nagłe odejście sprawia, że mężczyźni, nie radząc sobie z żałobą, tracą ze sobą kontakt. Trzy lata po śmierci kobiety, z okazji wystawy upamiętniającej jej prace, pojawia się okazja do ponownego spotkania i naprawienia relacji. Na jaw jednak wychodzą tajemnice, niewypowiedziane żale i cały arsenał stłumionych uczuć. PREMIERA: czwartek 14 grudnia, godz. 20:10 Kolejną propozycją na grudniowe wieczory będzie „Zupełnie Nowy Testament”. To pełna gagów i absurdalnego humoru komedia utrzymana w stylu „Amelii”. Obraz twórcy „Mr. Nobody” i „Ósmy dzień” – Jaco Van Dormaela otrzymał liczne wyróżnienia, w tym nominację do Złotego Jaco van Dormaela mają mocną strukturę, a przy tym są kompletnie Sobolewski, mieszka Pan Bóg? W Brukseli. Z rodziną, którą tyranizuje. Największą przyjemność sprawia mu bezmyślne oglądanie telewizji, dokuczanie żonie i wymyślanie praw, które coraz bardziej komplikują ludziom życie. Do czasu. Pewnego dnia, jego córka Ea (Pili Groyne) nie mogąc już go znieść postanawia się zbuntować. Wykrada ojcu z komputera hasła i wszystkie tajemnice, dzięki którym będzie mogła urządzić świat zupełnie od nowa. PREMIERA: czwartek 21 grudnia, godz. 20:10Cykl „Kino Mówi: Nadzieja” zamknie „Nawet góry przeminą” – kolejna propozycja z Konkursu Głównego MFF w Cannes. Dzieło zdobywcy Złotej Palmy za film „Dotyk grzechu” – Zhangke „Nawet góry przeminą” polega również na tym, że choć wątki społeczne i polityczne są dla fabuły bardzo ważne, w każdej chwili można wznieść ją na poziom większej Czerkawski, (Jing Dong Liang) i Zhang (Yi Zhang) to przyjaciele z dzieciństwa, którzy zakochali się w tej samej dziewczynie — lokalnej piękności Tao (Tao Zhao). Dziewczyna decyduje się jednak poślubić Zhanga, który jest majętniejszy. Wkrótce rodzi im się syn, który otrzymuje imię Dollar (Zijian Dong). Akcja filmu toczy się kolejno w 1999, 2014 i 2025 roku. Obejmująca 25 lat historia miłosnego trójkąta to zdecydowanie coś więcej niż opowieść o miłości, rozczarowaniu i rozstaniach. To ambitna próba spojrzenia na współczesne Chiny przez pryzmat takich zjawisk, jak powolny zmierzch uprzemysłowienia, postępująca globalizacja, triumf dzikiego kapitalizmu i bezwzględna pogoń za pieniądzem. PREMIERA: czwartek 28 grudnia, godz. 20:10A7_GabrielBy Nowy (2).jpgZupełnieNowyTestament (3).jpgZupełnieNowyTestament (1).jpg01 An - Copyright 2015 AN FILM PARTNERS, COMME DES CINEMAS,TWENTY TWENTY VISION, An - Copyright 2015 AN FILM PARTNERS, COMME DES CINEMAS,TWENTY TWENTY VISION,

zupełnie nowy testament cały film